Plac Kolegiacki to twór ciekawy, intrygujący, zagadkowy i tajemniczy, kryjący całą historię Poznania od czasów lokacyjnych. Schowany w cieniu spektakularnego Starego Rynku, kształtem zbliżony do ćwierci koła teren pełnił na przestrzeni dziejów wiele ról - był cmentarzem, rynkiem, a nawet basenem i parkingiem. Naznaczony dramatyczną historią największego poznańskiego kościoła ostatecznie został miejskim placem.
Nowe miasto, lokowane przez książęcych braci Przemysła I i Bolesława Pobożnego na lewym brzegu Warty w 1253 roku, nie mogło funkcjonować bez kościoła parafialnego. Świątynia, pierwotnie zapewne drewniana, stanęła w 1263 roku. Pod koniec XIV wieku kościół św. Marii Magdaleny, bo takie wezwanie nosiła pierwsza świątynia parafialna lewobrzeżnego Poznania, został znacznie rozbudowany. Zasadniczy etap wznoszenia murowanej, trójnawowej bazyliki zakończono w 1388 roku. Przetrwała zaledwie kilkadziesiąt lat i spłonęła w czasie wielkiego pożaru miasta w 1447 roku. Odbudowano ją większą, okazalszą i zwieńczono strzelistą wieżą. Kościół miał wtedy kilkadziesiąt ołtarzy i kaplic oraz bogate wyposażenie wnętrza, ale nadal miał pecha. Od końca XVII wieku historia kolegiaty to na przemian wielkie katastrofy i próby odbudowy. Powodzie, huragany, uderzenia pioruna i pożary co kilkanaście lub kilkadziesiąt lat rujnowały świątynię. Pożar z 1773 roku, spowodowany uderzeniem pioruna w wieżę, był początkiem końca kolegiaty. Jeszcze próbowano ją odbudować, ale tempo prac nie szło w parze z jakością. W efekcie w 1777 roku zawaliła się jedna ze ścian. Trzy lata później kolejny pożar dokonał dzieła zniszczenia. Kolegiaty już nigdy nie podniesiono z ruin. Przygnębiające, acz nadal potężne pozostałości kościoła przetrwały jeszcze kilkanaście lat, dopiero w 1802 roku rozebrali je Prusacy. Po usunięciu resztek kościoła plac się zmniejszył. Linia zabudowy przesunęła się w stronę środka placu, dlatego dzisiaj trudno uwierzyć, że na tak niewielkim obszarze zmieściła się tak potężna świątynia.
Na pustym placu urządzono targowisko i wówczas pojawiła się w topografii Poznania nazwa Nowy Rynek. Kilka dziesięcioleci na miejscu najważniejszego poznańskiego kościoła i starego cmentarza farnego trwała ta demitologizująca historia. Swój dalszy ciąg miała w czasie II wojny światowej, wtedy we wschodniej części placu Niemcy wykopali basen przeciwpożarowy. Po wojnie przypomniano sobie o dawnych funkcjach tego fragmentu Poznania i nadano mu nazwę pl. Kolegiackiego. Za historyczną nazwą nie poszły jednak działania przywracające temu miejscu jego symboliczny kontekst - w części wschodniej placu urządzono rozległy trawnik, a w części zachodniej powstał betonowy parking. Smutny obraz ważnego elementu Starego Miasta trwał przez kolejne dziesięciolecia, aż pojawił się pomysł rewitalizacji placu. Zlikwidowano parking, wykonano generalny remont płyty, a dzięki uporowi historyków i archeologów, którzy wcześniej dokonali wspaniałych odkryć w czasie prowadzonych tu wykopalisk, na placu znalazły się elementy, które przypominają poznaniakom i ich gościom tragiczne, ale i piękne dzieje tego miejsca.
Danuta Książkiewicz-Bartkowiak