

Przeładunkowy port rzeczny na Warcie, mimo że zbudowany na lewym brzegu rzeki, od początku był silnie związany z Chwaliszewem, dawną warciańską wyspą, a obecnie dzielnicą Poznania. Niegdyś Chwaliszewo otoczone było odnogami Warty – od zachodu jej głównym nurtem, a od wschodu tzw. kanałem ulgi. Główny nurt rzeki na wysokości kolejnej dawnej wyspy Grobli i Chwaliszewa gwałtownie skręcał, tworząc zakole problematyczne dla żeglugi śródlądowej, która jeszcze w 1. połowie XX wieku była na Warcie bardzo intensywna. Kiedy coraz dłuższe barki przestały się na zakolu mieścić, a manewrowanie nimi stawało się powoli niemożliwe, podjęto decyzję o wyprostowaniu rzeki, czyli likwidacji zakola i poprowadzeniu głównego nurtu dawnym kanałem ulgi. Chwaliszewo przestało być wyspą, zniknął most przerzucony nad zakolem, który już niczemu nie służył. Dawne koryto początkowo nie było w żaden sposób zagospodarowane, ponieważ przez długie lata toczyły się dyskusje o przywróceniu rzeki na zakole. Kiedy te pomysły powoli stawały się nierealne, postanowiono w starym korycie urządzić park i zbudowano lekką konstrukcję pawilonu Nowej Gazowni.
Na prawym, chwaliszewskim brzegu rzeki, naprzeciwko portu przeładunkowego, swoje łodzie trzymali chwaliszewscy rybacy, a kolejne niewielkie nabrzeże przeładunkowe działało na wysokości ul. Czartorii. Chwaliszewo żyło z wody, jej bliskości i zasobów. Wraz z likwidacją zakola zniknął port rzeczny, który funkcjonował w tym miejscu od 1902 roku. Pozostała jedynie niewielka jego część, która z czasem coraz rzadziej pełniła swoją funkcję. Ruch towarowy na Warcie powoli zamierał. W 2. połowie XX wieku i na początku XXI wieku dawne budynki portowe wyburzono, a na ich miejscu powstało osiedle mieszkaniowe. Krajobraz tej części Poznania zmienił się diametralnie. Nie ma już wody w starym korycie rzeki, nie ma mostu, barek i stateczków wycieczkowych. Romantyczna i nostalgiczna historia zachował się już tylko na starych pocztówkach.
Danuta Książkiewicz-Bartkowiak