Wyruszył w świat z maleńkiej Głuszyny, wsi pod Poznaniem, gdzie przyszedł na świat 20 lipca 1797 roku w dworze dzierżawionym przez jego rodziców Franciszka i Annę z Raczyńskich. Kiedy miał 4 lata opuścił Głuszynę. Najpierw zamieszkał niedaleko, w Skubarczewie, potem udał się do Warszawy, Krakowa i dalej – do Włoch, Francji, Anglii. Kiedy Europa zrobiła się dla niego za ciasna, wsiadł na statek i popłynął ku nowym lądom. Nie ukończył żadnych uniwersytetów, uczył się w podróży, czytając i obserwując. W podróży był całe życie – odwiedził wszystkie kontynenty z wyjątkiem Antarktydy, dotknął każdego i nad każdym się pochylił. Z ciekawości, chęci poznania, pasji odkrywania. Musiał być silnym i odważnym mężczyzną, bo tylko taki mógł pieszo eksplorować tysiące kilometrów nieznanych lub znanych, ale dalekich od cywilizacji krain. Nie był naukowcem, był badaczem, który pisał prace naukowe, choć może nie w takim stylu i takim językiem, jaki obowiązywał w kołach naukowych tamtego czasu. Nie pozwalał mu na to temperament i swoisty zmysł obserwacji, który poetyzował opisywane zjawiska. Mimo tego, a może właśnie dzięki temu został członkiem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie i honorowym doktorem prawa cywilnego Uniwersytetu Oksfordzkiego, dostąpił zaszczytów, które nie były udziałem wielu uczonych. Jego książka Nowa Południowa Walia przez kilkadziesiąt lat była podstawowym kompendium wiedzy o Australii. Nie jest nadużyciem nazywanie go dzisiaj geologiem, mineralogiem, geografem, klimatologiem, wulkanologiem, etnografem. Znał kilka języków, był dowcipnym, elokwentnym i pożądanym towarzyszem dysput i nieformalnych spotkań na całym świecie, nie tylko na salonach, ale także wśród tubylców w najdalszych zakątkach świata. Zmarł w 1873 roku w Londynie i tam został pochowany. Jego prochy sprowadzono do Poznania w 1997 roku i pochowano w krypcie kościoła św. Wojciecha.
Danuta Książkiewicz-Bartkowiak