Szalone lat 60. XX wieku na świecie – dekada pierwszych lotów w kosmos, ruchów kontestacyjnych w Ameryce, dzieci-kwiatów, pop kultury i Beatlesów – w PRL były czasem smutnym, przygnębiającym i szarym. Jedyna słuszna ideologia i mała stabilizacja uparcie zawłaszczały umysły Polaków. Okryci ortalionowymi płaszczami w nieciekawej tonacji butelkowej zieleni popijaliśmy w biegu wodę z sokiem z ulicznych saturatorów ze wspólnych szklanek płukanych wątłym strumieniem zimnej wody. A potem zaszywaliśmy się w swoich M-ileś z wielkiej płyty i zasypialiśmy na wąskim tapczanie z zestawu Kowalskich, dokładnie na takim samym, jak sąsiedzi z mieszkań obok, piętro wyżej i piętro niżej. Rano budził nas szczęk metalowych skrzynek z butelkami mleka, które roznosiciel zostawiał nam pod drzwiami, zabierając wystawioną wieczorem pustą butelkę. Nie było jeszcze domofonów. W maju dla rozrywki szliśmy na pochód, machając przed trybuną oficjeli biało-czerwonymi, papierowymi chorągiewkami, a potem kupowaliśmy dziecku watę cukrową na patyku i owiniętą w kolorowy celofan papierową kulę na cienkiej gumce. Nieliczni mieli telewizor, pozostali Czterech pancernych i psa oglądali u sąsiadów. Aparaty telefoniczne wisiały w zielonych budkach na narożnikach ulic. Po południu kupowaliśmy „Express Poznański” w kiosku Ruchu. Tak wyglądały i żyły wszystkie polskie miasta i miasteczka, w których ciągle jeszcze można było odnaleźć ślady wojny, dziury w zabudowie albo nawet ruiny. Taki też był Poznań. Życie miasta koncentrowało się na terenach lokacyjnego i dawnych gmin podmiejskich włączonych do Poznania w 1900 i 1925 roku, bo wsie i osady inkorporowane przez Niemców w czasie okupacji nie zdążyły się jeszcze zurbanizować. Dlatego na początku lat 60. Dębiec, Starołęka, Żegrze czy Winogrady miały jeszcze typowo wiejski charakter, a na Ratajach dopiero zaczynała się budowa wielkich osiedli mieszkaniowych. I nic nie rozświetlało by mroku tamtych lat, gdyby nie neony, Międzynarodowe Targi Poznańskie, dansingi w kultowej Adrii i bogate życie studenckie w klubach Od Nowa, Nurt i na poznańskich ulicach w czasie hucznych juwenaliów.
Danuta Bartkowiak